31 maja 2017

2. Problem do rozwiązania

Nie celuje się w dziewczyny, Kagami – irytujący głos Kise roznosił się bezustannie. Najgorsze, że to był dopiero początek jego rzekomo pouczających rad, a w kwestii rozwodzenia się nad niepotrzebnymi tematami ten typ był akurat górujący. Tym bardziej, że wyjątkowo mocno zależało mi na tym, by nikt, nawet z pokojów obok, nie usłyszał czegokolwiek z tej rozmowy. W naszym akurat byliśmy sami. Pozostała dwójka szlajała się prawdopodobnie gdzieś po obiedzie albo siedziała w bibliotece.
Kise, ile razy mam ci powtarzać...
Ale zrobiłeś to – przerwał mi, mówiąc swoje, w kółko, bez celu. Jak zwykle zresztą.
To ten pieprzony Aomine – wyznałem, podpierając głowę na dłoniach i siedząc tak przygarbiony na swoim łóżku. Za każdym, cholernym razem, kiedy musieliśmy oddać im boisko, nie tyle cała banda Ślizgonów, co on jeden potrafił doprowadzać do szału jednym głupim gestem czy zdaniem. Tym razem spełzło na ukróceniu naszego treningu kosztem ich i to o całe czterdzieści minut, co nie pozwoliło nawet rozegrać do końca naszej rozgrywki. Dlatego w przypływie furii, bezmyślnie chwyciłem kafla chcąc, by trafił jak najdalej i sami musieli go sobie przynieść. Zanim ktokolwiek mnie uprzedził, zdążyłem wziąć zamach i wypuścić piłkę, celując szybko i zupełnie na oślep. Szlag, dlaczego musiała akurat tam stać? I dlaczego właśnie akurat ona?
Musisz jej to wytłumaczyć, Kagami.
Myślisz, że uwierzy? – zapytałem wątpliwie, choć w pewnych kwestiach kobiet Kise może faktycznie był bardziej pojętny. W końcu same pchały mu się w ramiona, nie wiedząc zupełnie dlaczego, bo przecież zachowywał się jak pajac, a przy nich ta tendencja jedynie rosła. Mimo wszystko jednak miał do czynienia z całkiem sporą ilością. Na pewno większą ode mnie. I tym samym o wiele większe doświadczenie.
Kagami, to dziewczyny – wyjaśnił z westchnięciem. – One za bardzo nie ufają facetom.
Do cholery jasnej, Kise, więc o co ci chodzi?
Musisz jakoś z tego wybrnąć – wyjaśnił mi oczywistość. Nie, jednak był beznadziejny nawet w czymś, co teoretycznie powinien pojąć przez tyle przewiniętych przypadków. – Tak, żeby nie ucierpiało na tym ani twoje imię, ani całej drużyny
Załatwię to po swojemu – rzuciłem, puszczając mimo uszu jego kąśliwą uwagę. Do tego słuszną uwagę.
Kagami, nie możesz! Zrobisz to źle!
Jakim cudem jeszcze z nim rozmawiałem?
Mam to gdzieś, Kise – wyjaśniłem. Poza tym doskonale wiedział, że jego opinia na tym nie straci. Bał się na zapas, tchórz. 
Przez jeden incydent z zupełnie nieznaną Krukonką?
Nie jest obca – wyznałem, przeczesując włosy nad czołem. – Kojarzę ją.
Nie wyglądało na to, żebyście się znali – podważył, kiwając głową i przypatrując mi się nadzwyczaj wnikliwie.
Znam, ale tylko trochę...
Na jednej przerwie rozmawiałem z Himuro, któremu musiałem oddać notatki, gdyż jako że jest rok wyżej, poprosiłem go o nie dla własnego dobra. Mieliśmy w tym okresie duży nakład treningów, z kolei cały tydzień wcześniej leżałem w łóżku z gorączką, która nie pozwoliła mi się ruszyć i ogarnąć wszystkiego na czas. Z racji tego, że znamy się od dziecka, mimo przydziału do różnych domów nasza relacja na niczym za bardzo nie straciła. Jedynie poza boiskiem i rywalizacją na meczach, wszystko wygląda niemal identycznie, dlatego pożyczył mi je właściwie bez proszenia.
Ej, wypadło to któremuś z was – zaczepiła nas wtedy, podchodząc zupełnie niezauważalnie i machając nam przed twarzami kawałkiem urwanego papieru. Nie miałem pojęcia, czym to było, ale istniało spore prawdopodobieństwo, że wydostało się z mojego zeszytu. Albo co gorsze – z tego pożyczonego od Tatsuyi.
To raczej nie nasze – odparł Himuro, dodając. – Myślę, że można to wyrzucić.
Dziewczyna skrzywiła się do samej siebie i wzruszyła ramionami.
Okej, musiało mi się wydawaćrzuciła nonszalancko, opuszczając wzrok i rękę.
To moje – odpowiedziałem, by na wszelki wypadek przechwycić jej znalezisko i później skontrolować jego zawartość. Tym samym zdobyłem na chwilę jej uwagę. Ogarnęła moją twarz uważnym, analitycznym spojrzeniem, po czym jej wyraz kolejno najpierw złagodniał, a potem zupełnie zobojętniał. Kiwnęła pojedynczo głową.
Taiga – mruknął Tatsuya, przymykając na moment oczy i uśmiechając się niemo. – Jak zwykle.
Trzymaj – powiedziała zdecydowanie i wręczyła mi wymięty papier. Odebrałem go, podczas kiedy ona zdążyła się już odwrócić plecami i rusz przed siebie w stronę tej wiecznie cholernie głośnej Chloe i drugiej towarzyszki z długimi, bladobrązowymi włosami, spiętymi w wysoki kucyk oraz przynależącej do tego samego domu, co ona.
Dzięki – dodałem szybko, zawieszając wzrok na dolnej części jej twarzy. Miała dość spiczastą brodę i niepełne usta, które ściągnięte ze sobą, przyprawiały jej twarz o poważny wyraz.
Luz, nie ma sprawy – rzuciła w odpowiedzi, pozostawiając za sobą woń pomarańczy, a jasne, grube loki podskakiwały żywo na kontrastującej, czarnej szacie. Od tamtej w jakiś nieoceniony sposób wyłapuję ją od razu, kiedy tylko pojawia się na horyzoncie. Mimo nieodgadnionej twarzy i chłodnego spojrzenia, jej żywe gesty, którymi posługuje się podczas rozmowy z przyjaciółkami, ściągają na siebie moją uwagę i za każdym razem towarzyszy jej ten sam, cytrusowy zapach, jak i blond harmider na głowie.
Kagami – przywołał mnie głos blondyna. – Nie witaliście się nigdy na korytarzu. Widziałbym przecież, chodzę z tobą cały czas...
Nieważne, Kise – przerwałem mu, przełykając ślinę.
Jest też z Ravenclaw, a to trochę zarozumialce. No i ma tam braci... – dodał niespodziewanie
Załatwię to tak, że zapomni. 

Następnego ranka cudem przemknąłem niezauważalnie przez cały dom oraz kolejne korytarze do części szpitalnej. Było jeszcze dość wcześnie, dlatego też całkiem pusto w całej szkole. Finalnie nie miałem też problemu, żeby dostać się do środka i całe szczęście nie zastałem tam nikogo, oprócz Mii.
Tyle, że spała. Leżała, okryta pościelą z białej powłoczki i brązowym, wełnianym kocem na wierzchu. Jej delikatnie oliwkowa cera zdawała się być teraz blada przez snop wpadającego przez okno światła, a loki rozsypane były na całej szerokości poduszki. Miałem nieodpartą ochotę zajrzeć pod kołdrę, ale tylko po to, by skontrolować stan zbitego miejsca. W zwyczajny, ludzki sposób ciekawiło mnie to, jak wyglądało, czy było zagojone i czy nie sprawiało jej bólu. Nie odważyłbym się jednak tym bardziej, że nie miałem pewności, jak głęboko spała. Wyglądała jednak zdecydowanie lepiej – nabrała kolorów od momentu, w którym bezwładnie leżała na ziemi. Jej klatka piersiowa unosiła się wysoko i regularnie. Twarz nie skrywała nawet odrobiny grymasu jakiegokolwiek bólu.
Ulżyło mi. Zdecydowanie zeszły ze mnie wszelkie emocje, które trzymały mnie w napięciu od wczorajszego popołudnia. Dobrze było zwyczajnie odnotować w niej zmiany na lepsze.
Proszę stąd wyjść, panie Kagami! – usłyszałem za plecami. Nieco skrzeczący głos niemal zrujnował wszystkie moje starania zachowania idealnej ciszy. Gdyby jej sen był płytki z pewnością zerwałaby się z łóżka na tak głośne, bezlitosne nawoływania. – Nie wolno jej teraz budzić – upominała mnie, szybkim krokiem zmierzając w moją stronę.
Ten typ kobiety z pewnością siłą chciał odciągnąć mnie od łóżka, a potem jak najszybciej wyrzucić z hukiem za drzwi. Zanim więc w ogóle zdążyła dotrzeć na niebezpiecznie bliską odległość, wysunąłem z kieszeni zapakowaną w szary, ozdobny papier paczkę i postawiłem na szafce, stojącą przy jej łóżku, tuż obok dzbanka wody i szklanego wazonu z wetkniętą w niego czerwoną różą. Przez myśl przemknęła mi szybka kalkulacja, od kogo mogłaby ją dostać.
Już wychodzę – rzuciłem jedynie i odwróciłem się szybko, wychodząc pielęgniarce naprzeciw. Nie rzuciła się jednak na mnie, a jedynie wskazała droga wyjścia, mijając mnie równocześnie. Zanim jednak opuściłem komnatę, odwróciłem się, stojąc przy drzwiach z dłonią na klamce. Kobieta skontrolowała stan Mii, mierząc dłonią temperaturę na czole, po czym poprawiła pościel i zabrała naczynie. Pudełko stało nieruszone, ze sterczącą, czerwoną wstążką i przewiązaną przez nią kartą, mimo że kobieta z pewnością je zauważyła.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi, gapiąc się na mosiężny mechanizm i starając się opuścić go jak najciszej. Jednak wszystkie cholerstwa w tej szkole wydawały niesamowicie dużo zgrzytu, kiedy się ich dotykało. Zakląłem pod nosem odruchowo. Chwilę później, chcąc postawić krok do tyłu, poczułem męską dłoń zaciskającą się na moim barku. Zbyt szybko wykonała sekwencję ruchów, dlatego z taką samą łatwością, z jaką mnie pochwyciła, bez problemu obróciła mnie też wokół własnej osi. Przycisnęła mocniej i przyparła do ściany. Wtedy też jasnoniebieskie oczy oczy zaczęły świdrować mnie wzrokiem z uwagą.
Po co tu przyszedłeś, Kagami? – momentalnie ogarnęła mnie złość. Czując gorący, męski oddech na skórze wbrew własnej woli, zbiłem jego rękę, by uwolnić się z niechcianego uścisku. Zanim jednak zdążyłem całkowicie się wyswobodzić, przycisnął mnie drugą, wyżej, na gardle, wciskając przy tym krtań do środka. Wpatrywał się we mnie i czekał na odpowiedź.
Poruszyłem głową, bo jego chwyt utrudniał mi oddech i wypowiedzenie czegokolwiek. Zaczęło się we mnie gotować. Prędzej doprowadzało to do starcia niż jakiejkolwiek, sensownej rozmowy. I wtedy chyba zrozumiał to sam. Popuścił delikatnie, a na jego twarz wstąpiło minimalnie inne uczucie. Za posturą Shena Aidachi zauważyłem nieco bardziej zbitego, krępego kumpla brata Mii. Z założonymi rękami wpatrywał się w nas swoim kruczym spojrzeniem.
Chciałem ją jedynie odwiedzić i sprawdzić, jak się czuje – odparłem bez większego zaangażowania. Nie utrzymywałem nawet kontaktu wzrokowego, patrząc wgłąb korytarza i duże, witrażowe okna.
Czuje się dobrze – powiedział, luzując uścisk jeszcze bardziej. – I dlatego masz szczęście.
Nie zrobiłem tego specjalnie – cholera, naprawdę musiałem to tłumaczyć? – I nie zrobiłbym nigdy.
To nieistotne, młody – odparł. W jego oczach przestałem dostrzegać gniew. Może dlatego, że odpuszczał. Powoli, stopniowo i nie do końca to kontrolując, emocje same zaczęły z niego schodzić. Przemawiała przez niego czysta troska o młodsza siostrę, powaloną piłką od jakiegoś palanta, który zamachnął się z całych sił. Nie miałem szans zrozumieć tego w stu procentach, ale doskonale sobie wyobrażałem. On sam nie patrzył złośliwie, a jedynie uważnie, badając moje zachowanie i tendencje. Kontrolował na wypadek, gdybym miał zaszkodzić jej jeszcze raz, bo w tej szkole nie brakowało skrajnych pojebów, którzy czerpaliby z tego satysfakcję i zrobiliby to umyślnie. Poza tym, mogłem zarobić w mordę już kilka sekund temu, a on jedynie przyszedł pouczyć mnie słownie i uprzedzić, bacznie śledząc wzrokiem. Miałem więc jedynie udowodnić mu, jak jest naprawę  jakkolwiek upodlające by to dla mnie w tej chwili nie było. – Po prostu już się nie zbliżaj – dodał na koniec i puścił.
Nabrałem powietrza w płuca, wypuściłem je przeciągle i cicho przełknąłem ślinę, by nawilżyć wyschnięte z wrażeń gardło. Wyprostowałem się, nie zdzierając z niego wzroku do momentu, w którym odwrócił się do mnie plecami i dostąpił mi kroku kumplowi.
Ale nie odpowiedziałem nic.


Nie wiem, czemu czasami zmienia mi tak tę czcionkę, serio, nie fiem :-( 

4 komentarze:

  1. Witam,
    kochana to ja ;] czytać czytam, i idzie mi to powoli, ale wykorzystuję każdą wolną chwilkę ;] więc powrócę do tych poprzednich rozdziałów z komentarzem, ale, ale cóż pogubiłam się, do czego przypisać właśnie ten tekst, bo na hp to mi nie wygląda, a jako rozdział 10 głównego, chyba też nie, cóż pytam, bo jak będę wracała, to chcę czytać rozdział za rozdziałem opowiadania... a potem następne... cóż powiem Ci, że właśnie brakuje mi „spis treści” na komórce go mam i nie wiem czemu na komputerze go nie widzę...
    koniec mojego marudzenia.. tekst mi się podobał, niestety nie wiem kiedy powrócę do wcześniejszych....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Basiu! Dziękuję Ci za komentarz, że jesteś i czytasz, mimo braku czasu :-) Właśnie lecę poprawić kilka rzeczy, żeby było łatwiej się połapać. Poza tym, napisałam to pod nowszym rozdziałem dokładniej, tak w razie czego - może najlepiej będzie Ci patrzeć na etykiety. Lato to historia, o którą Ci chodzi, alternatywa to Ci sami bohaterowie, tyle że przeniesieni do Hogwartu. :-D
      A w ogóle najeżdżałaś na obrazek? Tam pojawia się całe menu i powinno być wszystko. :-D Rozdział dziesiąty właśnie wskoczył w razie czego!
      Pozdrawiam Cię również :*

      Usuń
  2. Ech... moja sympatia do tego bloga wzrosła. Kagamcio to czasami taka głupia duża kuleczka. Ale! Później się okazuje, że on coś w głowie jednak ma xDDD NIE WIEM SKĄD JA TAKIE WNIOSKI SNUJE. NIE WIEM. Ja tu przyszłam tylko pozwiedzać. A Kise... ojoj, wydaje mi się, że ja też bym za nim szalała. W KOŃCU TO MODEL!
    Pogrążam się xDDDDDDD
    Ale wiem jedno...
    CHCĘ WIĘCEJ MII (?) I KAGAMIEGO
    AVE!

    OdpowiedzUsuń
  3. GŁUPIA DUŻA KULECZKA <3 NAJLEPSZE, ŻE TO TOTALNIE DO NIEGO PASUJE <3
    Ta, Kise też jest niesamowity. xD
    aaaaa, ale się cieszkam <3

    OdpowiedzUsuń