3 kwietnia 2017

IX. As my fingers curl

Pierwszy raz od kilkunastu, uporczywych dni wyszło słońce. Świeże powietrze razem z ciepłymi promieniami wlewały się do naszego mieszkania na każdy możliwy sposób, tworząc przyjemny przeciąg, bo choć temperatura urosła do dwudziestu ośmiu stopni, nadal unosiła się delikatna wilgoć, odpowiednio schładzająca ciało. Gdyby nie to, czułabym się jak w rodzinnym mieście, gdzie pełnia lata była nie do zniesienia.
Zdążyłam już dwukrotnie wyjść z psami, posprzątać połowę mieszkania i podlać wszystkie kilkanaście kwiatów Eriko, zajętej w tym samym momencie ugniataniem ciasta na jakiś performens, za pomocą jej uroczej, zielonej konewki. Wszystko czego pragnęłam w tej chwili, poza uniknięciem obiadu, to zimny, długi prysznic, bo skumulowanych czynników, bym czuła się przeżuta, spocona i zgrzana do przesady, było wystarczająco.
Zaraz po tym usiadłam z grzmotnięciem sprężyn i w pełni zasłużenie na starej kanapie, chwytając telefon. Sunęłam kciukiem w dół, kiedy zaledwie dwie minuty od przeglądania tablicy, dobiegł mnie dźwięk wiadomości.

Taiga, 15:20
Będę za pięć minut

Wedle jego deklaracji miał bowiem zjawić się w wyznaczonym przez niego wcześniej Maji, gdyż był to najbliższy punkt lokalizacyjny mojego mieszkania, który kojarzył. Domyślałam się bowiem, że nawet gdybym wskazała mu dokładny adres lub po prostu pod niego zaprosiła, i tak nie chciałby stanąć w progu.
Zerwałam się z miejsca momentalnie i poleciałam do przedpokoju, krzycząc zajętej Eriko zaledwie tylko, że wychodzę. Zwierzanie jej się w większym stopniu było zbyt ryzykowne. Nie znałam jej chyba na tyle, by przewidzieć jej wszelkie reakcje na tego typu oświadczenia, ale mogłam się założyć, że miałabym suszoną głowę w każdej wolnej chwili tematem mojego rzekomego, kolejnego kolegi. Tym bardziej, kiedy Atsushi nie zdał jej testu i nie był już zdecydowanie faworyzowanym przez nią kandydatem na miano mojego chłopaka.
Przebiegłam przez ulicę i przeszłam kilkadziesiąt metrów chodnikiem, by znaleźć się pod budynkiem. Jako że był to piątek, do tego w godzinach popołudniowych, lokal był praktycznie przepełniony ludźmi, w zdecydowanej przewadze weekendowych spotkań nastolatków lub rodzinnych obiadów.
Wchodząc do restauracji, minęłam spore kolejki i zauważyłam Taigę, siedzącego przy stoliku z widokiem za okno i pełną tacką przed sobą. Specyficzne skupienie, jakim obdarzył swój posiłek, najwidoczniej nie pozwoliło mu wychwycić mnie wcześniej. Wcisnęłam się więc na miejsce naprzeciwko niego, na przywitanie zabierając mu frytkę z papierowej torebki. W reakcji szybko podniósł głowę i warknął jakby cicho pod nosem, by w moment złagodnieć i posłać mi znudzone spojrzenie.
– Długo czekasz? – rzuciłam po chwili, odgryzając kawałek smażonego ziemniaka i opadając łokciami na blat stołu. Pomiędzy nimi, w dłoniach, schowałam głowę, rozciągając przy tym swoje poliki.
– Nie – odparł, zanurzając zęby bułce z sezamem. – Zdążyłem usiąść.
– Śpieszysz się gdzieś? – wypaliłam, dodając. Prawdę mówiąc byłam wdzięczna każdej sekundzie, którą mogłam spędzić tu, zamiast zaszywania się w aktualnie najnudniejszej części tego miasta i spędzania jej na siłę przez klawiaturą pianina. Nie musiał jednak tego wiedzieć. Postanowiłam po prostu najdyskretniej jak tylko się dało przedłużyć towarzyszenie jego rutynie, bo jak sama widziałam, sam nie miał wybitnie urozmaiconego planu dnia.
– Nie – odparł w sposób, w jaki nie potrafiłam określić, czy bardziej jest niepewny tego, czy chce mówić mi prawdę czy raczej zły, że tymi drobnostkami przerywam mu spokojną konsumpcję. Westchnęłam pod nosem i rozejrzałam się. Na krześle obok Kagamiego spoczywała szara, sportowa bluza i ogromna, treningowa torba. Z bocznej kieszeni wystawała pustka butelka po grejpfrutowym napoju izotonicznym.
– Jesteś po treningu? Jak było? – zasypałam go kolejnymi pytaniami.
– Normalnie – sapnął. Ledwo przegryzł kęsa, by zadowolić się kolejnym. – Nic specjalnego – dodał z pełnymi ustami, przy czym miałam wrażenie, że jakaś drobna część jedzenia wypadła mu z buzi gdzieś na blat stołu, z dala, na szczęście, od naszej dwójki.
Zamilkłam, by podebrać kolejnego frytka, kiedy jego głowa na moment zawędrowała w bok. Nie twierdziłam, że tego nie zauważył, ale nie zareagował. Z drugiej strony wyglądał na zbyt zabsorbowanego chłonięciem swojego posiłku, by odnotować ten szczegół. Tym bardziej, że drobna kulka z papieru po burgerze była tylko jedna, więc z pewnością dopiero zaczynał i był jeszcze zaślepiony rzekomo odczuwanym głodem.
Zanim zabrał się za kolejnego, z kieszeni bluzy wyciągnął gumkę, podając mi ją bez słowa.
– Dzięki za nią – przeplotłam ją przez palce, rozciągając ją i ściągając ponownie.
– Nie ma za co – odparł, pochłonięty szybkim tempem spożywania. Ledwo łapał oddech pomiędzy kęsami i wpatrywał się bezustannie w nadgryzione, wysmażone, wołowe mięso.
– A co się stało z batonem? – dorzuciłam celowo. Oparłam głowę o dłoń i czekałam na reakcję z cwaniackim uśmiechem. Uniósłszy wzrok ponad posiłek, wtargnął wzrokiem na moją twarz i błądził po niej niezrozumiale. Po chwili dodał jednak bez cienia wahania, jakby wyłapał ten zabieg, który miał go jedynie sprowokować, jednak z pewnym opóźnieniem.
– Wyrzuciłem go od razu – wytłumaczył z pełną dozą obrzydzenia i niechęci. – Był ośliniony.
– Jestem w szoku, że go zgubił – sprostowałam.
– Mnie to nie dziwi – odparł natychmiast. – To idiota.
Zaśmiałam się krótko, rozglądając się po lokalu, wracając zaraz do absorbującej zabawy podniszczoną frotką do włosów.
– Co w tym śmiesznego?
– To, że mówi o tobie to samo – odparłam od razu. Mój towarzysz prychnął pod nosem.
– Słowo w słowo – potwierdziłam w dodatku.
– Bo to idiota, już mówiłem – prychnął.
– A wy to dzieci. Obaj.
Prychnął po raz drugi, nie odpowiadając nic. Zupełnie jak gdyby chciał coś odpowiedzieć, ale bardziej skusiło go zapchanie sobie buzi kotletem.
– Nie porównuj mnie do niego – odrzekł, siląc się na powagę w głosie. – Całkowicie różnię się od tego bałwana.
Zdążyłam westchnąć głośno w formie poddania i znudzenia tym błędnym kołem wzajemnej nienawiści, kiedy dobiegło mnie pojedyncze, niskie burknięcie pośród tłumu stojących w kolejce do kasy ludzi.
– Nie idź do tego idioty, Imaizumi!
– Kagami! – niemal równocześnie rozbrzmiał żeński głos. Dziewczyna o czarnych, długich włosach, spiętych w koński ogon, podbiegła w naszą stronę. Tuż za nią czołgał się kolejny prawie dwumetrowy osobnik w promieniu pięciu metrów, o niebieskiej czuprynie, z miną zbitego psa i jak za karę zarazem. – Fajnie, że jesteś!
– Jo, Minako – odparł jej momentalnie, choć kątem oka zauważyłam, że wcześniej skwasił się na sam dźwięk niskiego basu. Rany, czy pomiędzy nimi wszystkimi panowała ta idiotyczna atmosfera? Zdawałam sobie bowiem sprawę, że chłopak to bezapelacyjnie Aomine Daiki. Nasłuchałam się zbyt wiele i widziałam na bodajże dwóch meczach, by nie odnotować osobnika na boisku, którego nie dało się przeoczyć. Ciemna karnacja odznaczała się wzorowo na tle niemal wszystkich obywateli tego kraju. – Ciebie też.
Tymczasem dziewczyna, opuszczając dłoń, którą przed chwilą machała w naszym kierunku, podeszła do stołu, zerkając na mnie pojedynczo w trakcie.
– Nie wiedziałam, że nie jesteś sam – rzuciła dodając, by w mgnieniu oka wyciągnąć ku mnie swoją rękę. Jej uśmiech w kontraście z naburmuszoną miną chłopaka kilka kroków za nią, wyglądał dość karykaturalnie. – Jestem Minako – po czym z krótką przerwą i przelotnym spojrzeniem za siebie dodała – a tamten w tyle to Daiki.
– Aomine – wtrącił nagle Kagami. – Nikt nie mówi do niego po imieniu.
Badałam trzy twarze naraz, wyrażające tak skrajne emocje i zarazem tak szybko zmieniający się przebieg wydarzeń, że chcąc nie chcąc, musiałam wyglądać na zaskoczoną. Momentalnie podniosłam się nieco i uścisnęłam jej dłoń, zdając sobie sprawę, że zapewne i ona kojarzy mnie jakkolwiek, a przywitanie jest jedynie kwestią formalną. Dziewczyna zdawała się być bowiem nieodłącznym elementem towarzystwa chłopaka o niebieskich włosach, bo zdarzyło mi się minąć ją kilkukrotnie na korytarzu albo przy automatach z piciem i przekąskami, do których często latałam na życzenie Atsushiego.
– Mia, bardzo mi miło – dodałam dla uściślenia.
– Imaizumi, pośpiesz się. Jestem głodny – dobiegło z oddali. Ciemna sylwetka stała z rękami w kieszeniach.
– Odbierzemy zamówienie i dołączymy do was – zapewniła nas.
– Lepiej, gdybyś przyszła sama – mruknął Kagami, przeżuwając kawałek z liściem sałaty, chrzęszczącej mu pomiędzy zębami, w momencie w którym dziewczyna odwracała się, by szybkim tempem dotrzeć do swojego kompana i znaleźć przy kasie, ignorując uwagę Kagamiego.
– Nie jesteś dobrze nastawiony, mam rację? – ośmieliłam się zapytać. Mój rozmówca jak na dłoni prezentował się na wybitego z równowagi. Chłonęłam ten obraz z ciekawością na podpartej łokciem twarzy i uśmiechając się nieświadomie.
– Nie myślałem, że będą tak wcześnie.
– Byłeś umówiony?
– Nie – burknął. – Przychodzą tu w piątki. Miałem nadzieję, że się miniemy.
– Jak dla mnie świetnie. W końcu kogoś poznam – odparłam, wypatrując ich z kolejki. Z Kagamiego stale upływały cząsteczki cierpliwości.
– Wiele nie zyskasz – sprostował. – Na poznawaniu Aomine tylko się traci.
– Jest ktokolwiek z Pokolenia, kogo lubisz? – moja brew znacząco uniosła się ku górze. – Chociażby ten z twojej drużyny?
– Nie – powiedział bez wahania. – Kuroko też bywa irytujący.
Prychnęłam pod nosem, śmiejąc się jakby do siebie, po czym wyciągnęłam telefon w celu sprawdzenia nowości. Ten siorbnął ostro, wlewając do ust zimną colę z kubka.

– Musimy tutaj? – dobiegło z ust Aomine, który krzywo spoglądał na zajęty przez nas stół. Trzymana przez niego w dłoniach tacka obładowana była tą samą ilością burgerów co moja. Co do jednego. – Chciałem zjeść w spokoju i bez odruchów wymiotnych na widok tego debila.
Syknąłem pod nosem odruchowo.
– Nie jesteś nawet zaproszony, Aomine – i oznajmiłem, wsuwając bułkę. To, że nie mogłem odmówić Minako, nie znaczyło, że godzę się na towarzystwo tego głąba. Nawet straciłem apetyt, mimo że nadal odczuwałem uporczywy głód w żołądku.
– Nie obchodzi mnie twoje zaproszenie – po czym zwrócił się do niej w trybie oznajmującym. – Minako, jedz szybko.
Mia latała wzrokiem pomiędzy zawartością jej tacki, liczącą standardowo jedynie jedną paczuszkę burgera i średnia cola, a jego własną, przy czym jej mina mówiła sama za siebie. Jak na zawołanie Aomine prezentował się od razu z najgorszej strony, z jakiej tylko się dało.
– Jesteś z Yosen, prawda? – zagadnęła Mię, która blokowała ekran bocznym guzikiem i uniosła raptownie wzrok, lokując go na jej twarzy. – Wybacz, jeśli to wścibskie, ale...
– To dość mocno wścibskie, Minako. Nie masz podejścia do ludzi – mruknął Aomine, sepleniąc przez zapchaną gębę. Dziewczyna, nie chcąc wybić się z równowagi, jak zwykle zresztą przez tego półgłówka, przełknęła ślinę, wpatrując się uparcie i wyczekując odpowiedzi od burzy loków siedzącej naprzeciwko. Ta z kolei zaśmiała się cicho, najwyraźniej po to, by nie zrazić dziewczyny.
– Co ty! Sama coś tam o was wiem – odparła w odpowiedzi, tłumacząc dalej. – Atsushi i Tatsuya napomknęli mi nie raz o tym Pokoleniu i w ogóle – dodała, nadmiernie gestykulując przy tym dłońmi. – A tu trafiłam na wakacje.
Miałem wrażenie, że Mia dostała możliwość do pokazania swojej prawdziwej formy, którą miała okazję ukazać mi podczas swoich wizyt. Oczyma wodziła po całej twarzy jej rozmówczyni, dłońmi rysowała koła wokół własnej osi, a buzia nie zamykała się na sekundę. Nawet wyłączając się na moment podczas odpakowywania burgera i skontrolowania godziny, nie wyłapałem głosu wtrącenia Minako, a znów trafiłem na wysoki głos blondynki, tłumaczącej coś bez opamiętania, z prawdopodobnym zboczeniem z tematu.
– Miałam siedzieć tu z Himuro, ale właściciel mieszkania, od którego chciał je odkupić, trochę go wystawił – wyjaśniła. Prawdę mówiąc i ja sam słyszałem o tym po raz pierwszy. Ani ona, ani on sam nie wspomniał mi o tym. – Przyjeżdża szukać nowego pod koniec sierpnia, więc wrócił do domu, a ja zostałam tu sama.
– I jak? Podoba ci się tutaj?
– Jest w porządku, ale wracam niedługo do domu. Stęskniłam się – Minako skinęła głową ze zrozumieniem.
Tym też się nie chwaliła, mimo że i przy mnie potrafiła nawijać bez końca. W pewnym stopniu uświadomiłem sobie, że sam dawno nie rozpatrywałem odwiedzin w tamtych stronach.
– Czyli wyjeżdżasz niedługo, rozumiem – odpowiedziała w połowie zrezygnowana Minako. Smutne, szare oczy opadły na blat. Dopiero teraz przypomniała mi się sprawa z Narumim i tego, że w zasadzie mimo wszystko rzadko widywałem ją w podobnym stanie, a wręcz przeciwnie. Mimo wszystko nie zachowywała się jak dziewczyna, która dopiero co zakończyła kilkumiesięczny związek, choć w sumie to jak najbardziej korzystna wiadomość. Na szczęście wybijała się ze schematu lasek przeżywających tego typu wydarzenia do przesady i irytowania tym całego otoczenia albo też skutecznie korygował to Aomine, który wychwycił, że przyglądam jej się dłużej niż pięć sekund, co natychmiast skorygowałem.
– Mam bilet na dziesiątego sierpnia, więc to jeszcze kawał czasu.
– O, w takim razie nie chcesz może wpaść jutro na trening? – wyskoczyła nagle Minako, podnosząc się z oparcia. – Nasza trójka z pewnością tam będzie.
– Minako – warknął upominająco Aomine. – Mów za siebie.
– Trening? – Mia zaintrygowana oparła brodę o nadgarstek.
– Chłopaki organizują sobie co jakiś treningi, zupełnie rekreacyjnie. Przyjdź koniecznie!
– Żeby siedzieć na trybunach jak kołek i nic nie robić? – wtrącił znowu. Na sam dźwięk tego irytującego narzekania poczułem, jak niezdrowo przewraca mi się w żołądku. – Też mi atrakcja.
– Daiki!
– O której? – pytanie dobiegło z jej ust niemal bez cienia wahania. Jakby przystała na ten pomysł z miejsca, w ogóle nie zastanawiając się nad niczym.
– Naprawdę chcesz przyjść? – zapytałem. Bo choć niechętnie, musiałem przyznać, że w zdaniu cholernego Aomine tkwiła prawda. Nigdy nie rozumiałem, jakim cudem sama Minako wytrzymywała tyle lat spędzonych na biernym wpatrywaniu się na graczy i bezczynnym siedzeniem w miejscu przez prawie dwie godziny.
– O co ci chodzi, Taiga? – mruknęła Mia, przenosząc wzrok na mnie. Jej oczy iskrzyły w dziwny sposób, w pewnym sensie gromiąc tym i mnie i moje wtrącenie.
– No bo to naprawdę nudne i w ogóle… tak siedzieć i patrzyć, no wiesz.
Aomine zaśmiał się pod nosem, chrząkając uprzednio.
– Kagami! – upomniała mnie tym razem Minako, broniąc swojej propozycji. Zamknąłem więc buzię kolejnym gryzem i opuściłem wzrok. Niech robią co chcą. – Później możemy gdzieś wyskoczyć – kontynuowała. – Pewnie nie widziałaś wszystkich dobrych miejsc w Tokio – stwierdziła, wkładając do ust słomkę od napoju.
– Odpadłam po czwartym dniu – wyznałam. – Zwiedzanie w samemu jest naprawdę nieciekawe.
– Kagami nic ci nie pokazał? – wypaliła szybko zaszokowana, spoglądając na mnie raz, szybko.
– Jakoś nie było okazji – odparła Mia, posyłając mi znaczący uśmiech. O coś jej chodziło? Nigdy nie powiedziała, że potrzebuje przewodnika, więc nigdy sam jej też tego nie proponowałem. Co innego, gdyby powiedziała. Ciężko byłby wpaść na to samemu. – Przy tym masz większe pole do popisu – wyznała, śmiejąc się. – Swoją drogą, dziękuję.
– Trafisz na halę Seirin?
– Jakoś sobie poradzę.
– To niedaleko stąd – skwitowała Minako.
Westchnąłem cicho.
– Wsiądź w szesnastkę koło siebie – odezwał się nagle Kagami. – I wysiądź na piątym przystanku.
– Ogarniasz tak dokładnie rozkład? – dopytała Mia, jakby nie dowierzała.
– Po prostu znam – odburknąłem, zajęty odpakowywaniem ósmej kanapki. – Też czasami nią jeżdżę.
– Czyli podjedziecie razem?
Zapadła cisza, na pięć, długich sekund.
– Może tak być – odparłem.
– On nie umie zadbać nawet o siebie, a ty jeszcze dajesz mu pod opiekę dziewczynę – zadrwił ospale Aomine, podpierający się na łokciu.
– Chciałbym ci przypomnieć, że to ty ciągle mieszkasz z matką, nie ja – syknąłem z niepowstrzymanym uśmiechem. Na ciemnym czole pojawiła się głęboka zmarszczka irytacji.
– Zamknij się, Kagami – bąknął tylko. – To nie świadczy o tym, o czym teraz myślisz.
– O której mam być? – zaczepiła mnie Mia, wbijając we mnie wzrok i zupełnie ignorując nasze przytyki. Czułem, jak machała nogami pod stołem i szturchała mnie zimną podeszwą trampek w oba piszczele.
– Trening jest na dziesiątą, autobus jakoś po dziewiątej trzydzieści pięć.
Bez słowa obróciła głowę, by znowu poświęcić uwagę Minako. Obydwie oddały się znowu dziwnie absorbującej je rozmowie, podczas kiedy i ja i Aomine siedzieliśmy w zupełnej ciszy, błądząc przelotem po sylwetkach dziewczyn, innych ludzi lub kolorowych ścianach lokalu. Na całe szczęście został mi ostatni z dostępnych na tacce burgerów. Odwinąłem go z papieru i pochłonąłem najszybciej średnio szybciej niż pozostałe.
– Źle mówisz – wychwyciłem jego zdanie, mówione w sposób naturalnie pretensjonalny, jednak z pewną wyjątkową dozą cierpliwości, jaką można było wychwycić w jego stosunku niej – Minako. Jedynej osoby, jaką do siebie dopuszczał i jaka, ku zdziwieniu niemal wszystkich osób, które znały go bliżej, trwała w tej wyniszczającej przyjaźni niemal od samego urodzenia. – To nie jest najkrótsza droga. Szybciej idzie się skracając park. Tłumaczyłem ci to wiele razy.
Zawsze tak to tłumaczysz, a mi się wydaje, że gdybyśmy obchodzili stację benzynową, bylibyśmy szybciej.
Oszczędzam nam czasu. Chwała, że jeszcze mnie słuchasz.
– Muszę lecieć – sapnąłem, zgarniając torbę z krzesła obok i przerzucając sobie bluzę przez ramię.
– Teraz?
– W końcu.
– Idę z tobą – Mia podniosła się momentalnie, po czym sprostowała – to znaczy, do siebie. Moja współlokatorka zacznie się niecierpliwić.
Dopomogła sobie bezpretensjonalnym tonem, machnięciem ręki i szerokim uśmiechem, kiedy wstawała z siedzenia. Dzięki temu Minako wyraźnie rozluźnia się, a Aomine skupił ponownie na swoim posiłku.
– Mieszkasz z kimś? Może zabierzesz ją jutro ze sobą?
– Nie, lepiej nie – odpowiedziała momentalnie. – Wyjaśnię to przy najbliższej okazji, to dość… skomplikowane.
Po czym skinęła jedynie głową i poprawiła dłonią kosmyk włosów. Po kolejnej wymianie pojedynczych zdań, dziewczyny w końcu rozstały się, przez co Minako przesiadła się dwa krzesełka bliżej Aomine, a Mia człapała się przede mną, torując drogę przed zwiększającą się ilością ludzi przed kasami.
– Idziesz w tamtą, prawda? – skinęła palcem w kierunku mojej drogi do mieszkania po tym, jak zatrzymaliśmy się na chodniku przed wejściem do budynku.
– Tak. Odprowadzić cię? – wypaliłem, odruchowo naciągając głębiej na bark spadającą z niego bluzę.
– Mam tak blisko, że to się nie opłaca – odpowiedziała, uśmiechając się dość znacząco. – Ale dzięki w sumie. Za wszystko.
– E? Że za co?
– Za dzisiaj. I za jutro też – po czym poklepała mnie po ramieniu, uśmiechnęła się, odsłaniając zęby i odwróciła się, podbiegając do ulicy i przekraczając ją w pośpiechu.


Sorcziii, jeszcze nie poprawiałam tak oficjalnie i w ogóle ostatecznie, a mam wrażenie, że dużo powtórzeń jest. :-///


11 komentarzy:

  1. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    W końcu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    trafiłam tutaj tak niedawno, przeczytałam zaledwie fragment rozdziału, ale powiem tylko jedno, będę tutaj zaglądać dość regularnie... jak na razie mam dość ograniczony czas, ale będę się starała czytać chociaż...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że w ogóle tu zajrzałaś i niezmiernie cieszę się, że w jakiś sposób zyskałam twoją uwagę. Ja z kolei życzę więcej wolnego czasu iiii również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Kagami, dla niego można upaść. Doskonale to wiem, bo poległam z kretesem.
    Trochę drażni mnie powolny rozwój akcji, bo to już dziewiąty rozdział, a oni nadal nic, ale piszesz naprawdę przyjemnie i bez trudu mogę wyobrazić sobie wszystkie opisane w tekście scenki. Czekam strasznie na pojawienie się Himuro i Murasakibary u Mii albo z Mią i cała resztą. To może być naprawdę zabawne. Okropnie mnie ciekawi jak w końcu połączysz Mię i Kagamiego, jaki zwrot zdarzeń obierzesz i co ostatecznie wyniknie pomiędzy nimi, jak będzie wyglądać relacja. Dużo tych niewiadomych. :)
    Będę często zaglądać i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Si, Kagam to Kagam. Trochę ideał, ech.
      Ogólnie to akcja wlecze się celowo. To znaczy, po prostu taki jest zamysł, że wszystko dzięki temu mogę opisywać skrupulatnie i dokładnie, nie muszę spieszyć się z niektórymi wydarzeniami, jak i ich uczuciamić. Staram się po prostu uczynić tego fancfica jak najbardziej realnym, jakkolwiek głupio to nie brzmi xD, choć sama chciałabym być już zdecydowanie dalej i pisać to, do czego zmierzam. :-D Tak samo jak wątków z Murasakibarą, a z Himuro jeszcze bardziej.
      Cieszę się, że natknęłaś się w jakiś sposób na mnie i na Moirę też, bo widziałam, hihi, tak jak adnotację na twoim bloggerowym profilu i mam nadzieję, że rzucisz się na to pisanie jak najszybciej. Wtedy koniecznie daj znać gdziekolwiek!
      Dziękuję za komentarz. Naprawdę, bo mam dodatkową motywację niż pisanie dla siebie i Moiry właśnie, haha, poważka, czuję jakbym wkraczała na trochę inny poziom. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Cześć. trafiłam na twojego bloga przez przestworza m&a i musze ci powiedziec, ze opowiadanie jest świetne! na razie jestem na czwartym rozdziale, ale juz wiem ze polubie glowna bohaterke. knb nie znam, ale chyba z tym nie problem, grałam w kosza nieraz. ogarne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś typem czytelnika, którego zdecydowanie się nie spodziewałam, bo raczej rzadko na takie tematyczne blogi wpada ktoś, kto w danym temacie nie siedzi. I tym bardziej, że, jak sama napomknęłaś, Mia Ci podeszła. Poza tym to tak, fabuła KnB nie robi tu jakiejś wielkiej różnicy, daje raczej tylko znajomość postaci i ich relacji, kosz wygląda tak samo, hehe. Dziękuję Ci, że jesteś i dałaś o tym znać. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. – Jestem w szoku, że go zgubił – sprostowałam.
    – Mnie to nie dziwi – odparł natychmiast. – To idiota.

    Leżę i kwiczę. Śmieszne to!
    Jak ona w ogóle się szybko zebrała. Oj MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS... aż chce się śpiewać rly, chociaż ja nie śpiewam xDDD
    I będę czekać na tę mega scenę. To ona mnie przekonała. Taka mega sexi flexi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej no ok, nawet śmieszne, jak sobie teraz przeczytałam. XD JA TO JESTEM ŚMIESZNIUTKA
      rośnie, powoli rośnieeee

      Usuń